Temat
bardzo chwytliwy i bardzo na czasie. Do napisania tego tekstu zainspirowały
mnie poszukiwania jak walczyć z obniżonym nastrojem, żeby nie powiedzieć
depresją, niekoniecznie jesienną, ale bardziej permanentną. Ale ten wątek
pozostawię póki co w spokoju i skupię się na paru fajnych wskazówkach co robić,
by mieć ten nastrój po prostu lepszy, niezależnie od czego zależy jego
obniżenie.
Wyróżniam dwa rodzaje działań, by osiągnąć w/w cel. Pierwsze z
nich to działania umysłowe. Pracując naszym mózgiem możemy osiągnąć bardzo
wiele. Mówię tu luźno o takich sprawach jak autosugestia, pozytywne myślenie,
"filozofowanie" itd. Drugie z nich to działania fizyczne, gdzie nie
musimy specjalnie wysilać swoich umysłów. I o takich właśnie działaniach
dzisiaj napiszę. O tych pierwszych na pewno będzie kiedy indziej.
Przeszukując internet wpadłam na 3 główne rzeczy, które nam
pomogą:
1. Ruch
Niby każdy wie, że ruch wyzwala w nas mnóstwo substancji, dzięki
którym czujemy się lepiej. Do tego dochodzi satysfakcja, że do czegoś tam się
zmobilizowaliśmy i już nastrój lepszy. To NAPRAWDĘ działa. Ale powiedzcie to
takiemu leniuszkowi jak ja! Myślę, że sekret tkwi w tym, żeby znaleźć sport,
który sprawia nam przyjemność. Ja kocham jeździć na rowerze, ale mam takie
dziwne zboczenie, że nie lubię bez celu. Mogę wszędzie pojechać coś załatwić,
ale zmobilizować się na wycieczkę po lesie jest mi niesamowicie trudno. No ale
faktycznie, jak wrócę z roweru czuję się o niebo lepiej. Lubię też biegać, choć
mam problem z regularnością. Niektórzy może powinni rozważyć zapisanie się na
jakieś zajęcia, gdzie jest wesoło i dużo ludzi. Mnie to nie pociąga, ale
uważam, że naprawdę warto przyłożyć się i znaleźć coś dla siebie. Często
zmobilizowanie się do wyjścia na rzeczony rower, biegi bądź choćby spacer jest
dla mnie ciężkie, ale już w pierwszych sekundach jak znajdę się na dworze myślę
sobie: ale zajebiście, dobrze że wyszłam, czemu mi się tak nie chciało, no
czemu!?
2. Dieta
Jak ja słyszę dieta to mnie trzęsie. Tak, przyznaję, że kocham
jeść i wszelkie diety, na które się kiedykolwiek decydowałam przechodziłam
bardzo ciężko. O ile zaburzenia łaknienia nie są w naszym przypadku objawem
poważniejszej choroby warto jednak skusić się na pewne modyfikacje diety.
Okazuje się, że w celu poprawy nastroju powinniśmy zakochać się na zabój w
następujących substancjach, a co za tym idzie produktach je zawierających:
- OMEGA 3 - do znalezienia głównie w rybkach (ja stawiam na
łososia, makrelę, tuńczyka i sardynki), a także migdałach i orzechach. Same
pyszności. No i w tłuszczach np. oliwie z oliwek
- Witamina B6 - do znalezienia również w rybkach, a także
ziemniakach i bananach ♥
- Witamina B9 - do znalezienia w liściastych warzywach, w
szpinaku ♥, brukselce,
kalafiorze, brokułach, szparagach, kapuście, a także
w pomidorkach, bananach, fasoli, orzechach i innych. Naprawdę
pycha!
- Witamina B12 - do znalezienia w rybkach znów,
mięsie, drobiu, jajach, mleku i jego przetworach.
Wyznam wam, że ryby jem rzadko, ale całkiem
lubię. Natomiast ta dieta mi się cholernie podoba, bo naprawdę lubię wszystko
co w niej jest zalecane. Kocham brokuły, kalafior, szpinak, mleko i przetwory,
banany i całą resztę. Z ochotą od jutra wkracza dieta na dobry humor! Ryby - nadchodzę!
3. Fototerapia
Cóż... lampy do fototerapii sobie nie nabędę,
raczej też nie będę chodziła na seanse gdzieś tam bo nie mam ani czasu ani
kasy. Natomiast istnieje bardzo łatwy (dobra, nie tak łatwy, zważając na aurę
ostatnich dni) sposób na darmową fototerapię: otóż zwyczajnie łapmy każdy
promyczek słońca! Sprawa łączy się trochę z podpunktem 1., bo idealne będzie
połączenie ruchu z fototerapią, czyż nie? Myślę, że każdy woli sobie gdzieś
wyjść jak jest słońce, a nie deszcz, ale od dzisiaj niechże obowiązkiem naszym
będzie łapanie każdego promienia słońca!
Ja wiem, nie każdy ma taką możliwość, siedzimy w
pracy itd. Ale w miarę jak się da: wychodźmy na spacer, na zakupy czy cokolwiek
w słońcu, otwierajmy okna, wpuszczajmy do pokoju światło, zauważajmy fakt, że
świeci słońce! W sensie takim, że często dzieją się wokół nas miłe rzeczy, a my
jakby olewamy to, nie doceniamy piękna chwili. A należy zatrzymać się na
sekundę i powiedzieć heloł, witaj słoneczko czy coś w tym stylu,
uśmiechnąć się do niego, rozejrzeć się, przypomnieć sobie jak wyglądały
pobliskie krzaki dzień wcześniej w deszczu i zauważyć o ileż fajniej wyglądają
teraz! Dodatkowy bonus: póki co mamy jeszcze złotą jesień, żółte liście są na
drzewach... To naprawdę potrafi być bardzo piękne!
Ok, to były rady wyszukane w internecie wraz z moim
komentarzem, a na koniec dodam jeszcze kilka moich osobistych sposobów na
poprawę humoru:
1. Bardzo denerwuje mnie bałagan. Tak jak czasem
jestem w stanie go olać, tak w pewnych drażliwych momentach potrafi mieć
kluczowe znaczenie, dlatego w trudnych okresach sprzątam częściej. Do tego
bonus: dochodzi dobroczynne działanie ruchu (no przecież odkurzanie, mycie
podłogi czy latanie ze szmatą wymaga trochę wysiłku) oraz satysfakcja z tego,
że się do czegoś zmobilizowaliśmy (o jej zbawiennym działaniu nie muszę chyba
wspominać). Same plusy, sprzątajcie mieszkania!:D
2. Nie powiem, żeby ta rada miała atomową siłę
rażenia, ale jest całkiem skuteczna: ubierajmy się kolorowo! Nie na każdego to
działa, ale na mnie zdecydowanie. Kupiłam sobie czarne spodnie dresowe... to
był chyba błąd haha bo codziennie oglądam CZERŃ, ale za to noszę kolorowe
bluzki i bluzy, a gdy wychodzę stawiam na wesołe akcesoria (co mam nadzieję
widać na moim blogu odzieżowym, klik).
Nawiasem mówiąc,
osobiście nie pojmuję dlaczego jesienią promowane są w modzie kolory takie jak
burgundy, karmele, szarości, zgniłości... Przecież to są tak cholernie smutne
barwy, że od samego patrzenia się robi depresja. No ale co kto lubi.
3. Muzyka - co tu dużo gadać, po prostu słuchajmy
dużo muzyki, która poprawia nam nastrój. Nie napiszę jakiej, bo to sprawa
indywidualna, wiadomo. A
4. Spotkania towarzyskie mogą być również genialnym sposobem na poprawę humoru. Albo dlatego, że w wesołej atmosferze zapomnimy o dręczących nas sprawach lub przeciwnie: dlatego, że czasem rozmowa z kimś bliskim może zainspirować nas, dać kopa do działania, tchnąć w nas więcej życia.
4. Spotkania towarzyskie mogą być również genialnym sposobem na poprawę humoru. Albo dlatego, że w wesołej atmosferze zapomnimy o dręczących nas sprawach lub przeciwnie: dlatego, że czasem rozmowa z kimś bliskim może zainspirować nas, dać kopa do działania, tchnąć w nas więcej życia.
5. Ostrożnie polecę też czytanie fajnych,
ciekawych książek, oglądanie filmów, przeglądanie blogów, YT o treściach, które
nas cieszą itd. Dlaczego ostrożnie? Bo to cholerna pułapka! Sama wpadam w nią
zdecydowanie zbyt często. Gdy siądziemy przed komputerem, tv, albo w łóżku z
książką po 2-3 godzinach może się okazać, że mamy się jeszcze gorzej niż przedtem!
Takie rzeczy po prostu zamulają i ciężko nam się od nich oderwać, znacie to?
Mój sposób jest bardzo trudny, ale działa: gdy czuję, że zdecydowanie za długo
siedzę przed komputerem, wstaję gwałtownie i nim zdołam pomyśleć nie chce
mi się lecę na spacer, bieganie bądź choćby do sklepu pod byle jakim
pretekstem. Byle wyjść z domu. Jak już wyjdę - zamulenie znika niczym gorączka
po Panadolu!
Na koniec raz jeszcze wspomnę, że wiele z tych rad może się nie sprawdzić przy prawdziwej depresji, ale zawsze warto szukać sposobu, by poczuć się lepiej. Nawet gdy u kogoś stwierdzona została depresja, nie można polegać wyłącznie na lekach, trzeba walczyć na wszelkie możliwe sposoby. To tak gwoli ścisłości.
Pozdrowionka!!
Pozdrowionka!!