wtorek, 26 lipca 2016

Tęczowa chmurka i kolorowe kredki

Ciężkie to czasy nam nastały. Świat jaki znamy zaczyna odchodzić w niebyt, więc jak tu uskuteczniać duchowe fiozofowanie. Cóż od zawsze uważam, że praca u podstaw to... podstawa i należy zacząć od siebie i swojego małego światka, żeby po jakimś czasie (nie podejmę się nawet szacowania po jakim) zacząć zmieniać świat. Dlatego choć trochę chorobliwie śledzę poczyniania współczesnych idiotów, żeby nie powiedzieć jednokomórkowych islamskich ameb, to skupiam się na sobie i swoich sprawach. A moją sprawą jest moje życie. Pies wie, kiedy ono się skończy. Zawsze była to terra incognita, ale teraz serio nie znamy dnia ani godziny. Powiało trochę grobowcem w klimacie memento mori, zaszpanowałam znajomością łacińskich sformułowań, ale czas przejść do sedna. Bo przecie pływam na kolorowej chmurce!!

Bez jaj, tak mi powiedziano w pracy. Że pływam na tęczowej chmurce, co oczywiście z automatu jest nierealne bez różnej maści środków wspomagających. A mnie tak naprawdę wspomagają moje własne myśli. Ale ja nie o tym teraz. Skoro mowa o kolorach to to oto co mi przyszło niedawno do głowy. 

Że każdy jest kowalem własnego losu to wiadomo. Albo i nie. Jak jest naprawdę przeczytasz TUUU. Kolorowa metafora jest następująca. Kolorów jest chyba nieskończona ilość. A jak skończona to w kij ogromna. Więc mamy nieskończoną ilość kolorowych kredek. Każdy człowiek dostaje swoją pulę. Jeden większą inny mniejszą. Jeden ma więcej kolorów do wyboru, inny idzie w szarość albo i w czerń. No różnie. Ale są trzy ale.


1. Pierwsze ALE: tylko i wyłącznie od nas samych zależy co tymi kredkami narysujemy. Na ile to będzie ciekawe i zawiłe, na ile urozmaicone, na ile odważne. No i czy to będzie trupia czacha czy kwiatek - upraszczając na maksa. 

2. Drugie ALE: tylko i wyłacznie od nas samych zależy ILE z tych kolorów wykorzystamy! Ktoś będzie miał wesołe kwiatki w odcieniach szarości i ok. Ktoś będzie miał czachę i robaki w pełnej gamie kolorów. Pies wie co to znaczy, może wesoła mina do złej gry, a może walkę mimo wszystko? Jeszcze kto inny namaluje sobie życie marzeń pełne pięknych skrzących barw. 

3. Trzecie ALE: niektóre kredki są wredne i wydają się kolorowe. Czasem nie poznasz, że tylko udają, ale jak tylko to zauważysz - uciekaj. Bo za chwilę wyblakną i będą sino-brązowo-zgniłe!! Szkoda czasu na coś co nam nie daje szczęścia!!!!


A może ktoś... a może WIĘKSZOŚĆ z nas używa tylko grzecznych i powszechnych kolorów, do namalowania nawet pięknych rzeczy ale jakże nudnych tylko dlatego, że turkus będzie się gryzł z fioletem? Albo złotolazuroworóżowy będzie zgrzytać z miętowomorelowym? Ale czy będzie na pewno? A może wcale nie, ale tylko się tego boisz? Skąd masz wiedzieć, skoro nigdy nie spróbowałeś?

Tak wiem, że pewnie teraz w głowie Ci klekocze "rzegam tęczą, rzygam tęczą". Ja nie rzygam tęczą tak o na co dzień, tylko czasem. I bardzo mnie to cieszy! Wolę to niż bać się, że nie zniosę tyle lukru.



Boję się owszem, ale szarego życia i łez na łożu śmierci. Że gdzie jest kurwa moje życie?? Przeleciało przez palce?!?!

Ja kocham metafory. Nie wiem jak inni choć z tego co obserwuję to nie jest super powszechne. Zawsze tak było, ale dopiero na studiach coachingowych sobie to uświadomiłam. W szkole kieeeedyś uczono mnie, nas, że najpierw się skomplikowane równania fizyczne wykonuje na niewiadomych x, y, z... a dopiero jak już zminimalizujemy ich ilość i uprościmy wzór - podkładamy dane. Tak samo jest z metaforami. Pracując na nich jesteśmy w stanie zajrzeć dużo głebiej niż nazywając rzeczy po imieniu. Co ciekawe nawet osoby, które ne były w stanie opisać stanu rzeczy po polsku, nagle metaforą potrafiły - wiem z autopsji. 

Cieszę się jak głupia, że mam do metafor tak swobodny i łatwy dostęp. Często zaglądam do Narni.


poniedziałek, 4 stycznia 2016

Jak to jest z tym kowalem swojego losu?

Każdy zna powiedzonko "jesteś kowalem swojego losu". Czy rzeczywiście tak jest? Czy rzeczywiście każdy, także Ty, może osiągnąć dokładnie to czego pragnie i spełnić swoje marzenia? A co z kataklizmami, chorobami, mordercami? Przecież na to człowiek nie ma wpływu. Trudno mówić, że mieszkańcy Japonii są winni katastrofy, jaka dotknęła ich w 2011. 

Z drugiej strony podjęcie 100% odpowiedzialności za swoje własne życie jest punktem wyjścia do osiągnięcia sukcesu. Stanowi absolutny fundament, na którym zbudujesz życie o jakim marzysz. Do tematu należy zatem podejść śmiało i z wiarą, zachowując jednak pewien dystans. 

Musisz zatem zdecydować, że to Ty odpowiadasz w 100% za swoje życie, ale tylko, ni mniej ni więcej, za to na co masz realny wpływ. A na co mam realny wpływ - zapytasz?

Po pierwsze odpowiadasz za swoje czyny. To Ty decydujesz czy spędzisz wieczór ucząc się czy oglądając Top Model. To Ty decydujesz czy zjesz hamburgera czy sałatkę. Proste.

Po drugie odpowiadasz za to jak reagujesz na czyny innych. Decydujesz czy dasz się wpędzić w poczucie winy, czy pozostaniesz pewny siebie wiedząc, że nic złego nie zrobiłeś. Decydujesz czy po stracie pracy popadniesz w alkoholizm, czy uruchomisz wszelkie możliwe triki, by znaleźć nową i lepszą. Też proste.

Po trzecie pośrednio, podkreślam pośrednio, odpowiadasz za to co dotyczy Twoich bliskich i innych ludzi. Każda akcja rodzi reakcję, to pewne. Nie zawsze jednak ta reakcja jest zgodna z Twoimi oczekiwaniami. Twój partner nie sprząta w domu? Możesz spróbować też przestać. Sęk w tym, że na jednego zadziała to tak, że zrozumie Twą intencję i się zmieni, zaś drugi po prostu uzna, że już Ci nie zależy i ma problem sprzątania z głowy. Ryzyko. 

Proste nie znaczy łatwe. Miej tego świadomość. Jeśli spojrzysz trudnościom w oczy i się ich spodziewasz, duuuużo łatwiej je pokonasz. 

Jack Canfield przytacza niezwykle jasne w swym przekazie równanie. 

Z + R = W

Zdarzenie + Reakcja = Wynik

Czy masz wpływ na zdarzenie? Już wiesz, że nie. Czy masz wpływ na swoją reakcję? Ależ tak! To bardzo proste nawet dla osób, które za matematyką nie przepadają. Wynik jest zależny od dwóch czynników z czego tylko jeden TY możesz modyfikować. 

Mogens Jensen to himalaista i sportowiec z Danii. Obecnie jest także mówcą motywacyjnym i prowadzi własny projekt pomagając ludziom osiągać swój szczyt możliwości. Marzył o wejściu zna najwyższą górę świata, nim jednak podjął się jej zdobycia przebiegł i przejechał rowerem drogę z Danii do Obozu Bazowego pod Everestem. Człowiek z niezwykłym hartem ducha. Niestety Czomolungma go pokonała. Odpadł zaledwie 350m przed szczytem. Czy się poddał? Oczywiście, że nie! Wrócił, by znowu zaatakować szczyt niosąc na swych barkach nie tylko ambicje i wielkie marzenia, ale także głęboki przekaz dla innych ludzi. Mogens to astmatyk, a chcąc sobie i co ważne, całemu światu udowodnić, że "jeśli chcesz, to możesz" postanowił wejść na Evrest bez dodatkowego tlenu, niewyobrażalnie wręcz zwiększając poziom trudności. Mało kto jest na świecie w stanie zdobyć szczyt bez tlenu, tym bardziej astmatyk. Jego dramatyczną walkę ze swoimi słabościami można było oglądać w fascynującej serii Discovery Channel "Everest: Beyond The Limit". Mogens spełnił w końcu swoje marzenie, musiał jednak stawić czoła wielu przeciwnościom losu, których wcześniej nie przewidział. Wykazał niezwykły hart ducha i pokazał, że to nie Z (Zdarzenie), a R (Reakcja) determinuje sukces. Gdyby astma, zimno, rozrzedzone powietrze i choroba wysokościowa (Z) były realną przeszkodą do osiągnięcia szczytu Everestu, nikt by nań nie wszedł. A weszły tysiące. Już rozumiesz jak ważna jest Twoja reakcja na to co się dzieje?

Stephen Covey genialnie obrazuje owe zagadnienia mówiąc o strefie wpływu i strefie zainteresowań. Pierwsza z nich to zbiór tych rzeczy, które możesz realnie kształtować. Druga to to co Cię interesuje, obchodzi, ale... na którą nie masz wpływu.  

Sęk w tym, żeby swą strefę wpływu poszerzać. Dopóki jesteś biednym studenciakiem na początku kariery tak naprawdę możesz kreować "tylko" swoje życie. Gdy osiągasz stopniowo coraz większy sukces zaczynasz zauważać więcej, pomagasz, działasz w wolontariacie, produkujesz towar ułatwiający życie setkom ludzi i masz wtyki w urzędzie miejskim. W końcu po latach jesteś Billem Gates'em albo Stevem Jobsem i możesz wszystko. Rozumiesz?

Są jednak pewne rzeczy, które nigdy nie będą w Twoim zasięgu. "Każdy jest kowalem swego losu" - brzmi pięknie, ale czy rzeczywiście jestem w stanie ukuć kształ jaki tylko zechcę? A czy... biedne dziecko w Afryce jest w stanie zostać europejskim biznesmenem? A czy... nienajpiękniejsza pani jest w stanie zostać miss świata? Cóż... Coś tu nie gra! Usłyszałam kiedyś niezwykle mądre zdanie.

Każdy jest kowalem swego losu, ale jeden kuje w żelazie, inny w glinie, inny próbuje coś ulepić z saharyjskiego piasku. Niesprawiedliwe. Ale zawsze, zawsze masz wybór. Może nie na miarę cara Rosji, ale masz! 

Waris Dirie udowodniła, że nawet z pozornie beznadziejnej sytuacji jest wyjście. Na podstawie swej historii napisała liczne książki, w tym "Kwiat Pustyni" zekranizowany w 2009. Kobieta pochodzi z plemienia nomadów w Somalii. Tradycje i mentalność tych ludów są niebywale dalekie od naszych. Waris również nie chciała się na wiele z nich zgodzić. Mając za sobą tagiczne przeżycia, w tym rozpacz po stracie siostry i kuzynek wskutek obrzezania stanęła przed kolejną traumą. Została zmuszona do małżeństwa z kilkadziesiąt lat od siebie starszym mężczyzną. Chcąc uniknąć tego dramatu postanowiła uciec z domu, co nawet we współczesnych czasach i europejskim środowisku jest karkołomnym pomysłem, nie mówiąc o zagrożeniu jakie czyhało na Waris na pustynnych bezdrożach. Choć na swej drodze musiała pokonać niewyobrażalne trudności, zdołała osiągnąć wielki sukces. Obecnie jest modelką, pisarką, była też ambasadorką ONZ. Wiedzie życie o jakim zdecydowana większość jej somalijskich rodaków nie może nawet marzyć. Tfu, wiedzie życie o jakim spora część ludzkości nie może nawet marzyć. Zatem... nie da się? Da się!

Nie zastanawiaj się już dłużej. Tak, masz wpływ na swoje życie. Nikt Ci nie powie co i kiedy osiągniesz, Nikt Ci nie powie czy Twoje działania przyniosą skutek jakiego oczekujesz. Ale ja Ci powiem coś w co głęboko wierzę:

Jesteś kowalem swojego losu.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...