poniedziałek, 12 stycznia 2015

Leap of faith

Wymyśliłam kiedyś wątpliwie niebanalny sposób na otwieranie tekstów na tym blogu: wypunktowanie paru DOBRYCH rzeczy, które się danego dnia przytrafiły. Pytam się zatem dlaczego życie rzuca kłody pod nogi i akurat kiedy zabieram się za pisanie okazuje się, że dzień mogę zaliczyć zdecydowanie tych do podłych i plujących na prawo i lewo ironią losu?

Zastanawiałam się nad odpowiedzią zaledwie CHWILECZKĘ, ponieważ całość jest banalnie prosta. Czyż postawa osoby marudzącej na ten okropny i brzydki los jest postawą promowaną przeze mnie i wielu innych możnych tego świata? No absolutnie nie! Skoro jednak fakty są niezaprzeczalne i dzień BYŁ do dupy to i tak da się to przekuć w coś dobrego. I niechże to będzie motto każdego na tę i kolejne nadchodzące chwile waszego cudownego życia!

Więc... CO DOBREGO NA DZIŚ?
1. Udowodniłam sobie, że to we mnie tkwi siła! Niewiele jej co prawda zdołałam wykrzesać, oj nie, ale przecież praktyka czyni mistrza!
2. Przeczytałam  kilkadziesiąt kolejnych kartek najlepszej, najmądrzejszej, najfantastyczniejszej książki* jaką znam, dzięki czemu uczyniłam kolejny krok do 
S U K C E S U ! !

3. Spędziłam miły, owocny wieczór w babskim gronie, w MOIM własnym gronie z dodatkiem lodów, knedli, pysznej herbaty, muzyki i innych rozpieszczaczy, tworząc odważnie pierwsze w życiu "fiszki afirmacyjne". Ale o tym zaraz. 


CHAOS, MĘTLIK W GŁOWIE, STRACH I EKSCYTACJA
Więc siadłam z głową pełną pomysłów, myśli, obaw i inspiracji do tego stopnia, że nawet Getting Things Done wymięka, nie mogąc ogarnąć tego chaosu, mając wręcz wrażenie, że to już nie chaos, a śmietnik. No ale przecież się nie wycofam. Zaczęłam czytać Zasady Canfielda z jedną myślą od samego początku - że wierzę mu bezgranicznie. Przemagluję, przeanalizują każdą rzecz o jakiej napisał, ale każdą jedną, której nie zrozumiem po prostu zaakceptuję i uwierzę, że działa. 

Okazało się to trudniejsze niż myślałam... 

Po sympatycznym i obiecującym początku z cyklu każdy może odnieść sukces wystarczy, że będzie się trzymał tych paru prostych zasad okazało się, że to nie są zwykłe reguły niczym drogowe ot np. że na czerwonym stop, a na zakazie wjazdu nie wjeżdżamy. NIE! TO SĄ KOLOSY! To są jakieś wielkie holowniki, wywrotki, żurawie kilkudziesięciometrowe, walce do asfaltu, które wywracają, miażdżą, niszczą wszystko co sobie człowiek myślał i jak sobie żył. Wcale nie za wygodnie, nie za szczęśliwie, ale też bez tragedii... I tu nagle się okazuje, że MOŻESZ WSZYSTKO, że LOS W TWOICH RĘKACH, że trzeba sobie afirmacje robić, wyobrażać codziennie cele z najdrobniejszymi szczegółami, zapachami, uczuciami... Że trzeba pewne słowa wyrzucić ze słownika, a pewnie przygarnąć... 

I ŻE NIBY TO NAPRAWDĘ DZIAŁA??

Noo założenie było, że biorę wszystko jak leci, niczego nie odrzucam, ale... czy to naprawdę działa?? U innych może tak, ale... ŻE NIBY U MNIE? 

Ale jakiejż to trzeba odwagi! Zmienić wszystko i w tym trwać mimo, że nie będzie od samego początku różowiutko. Wyjść trzeba ze swej strefy komfortu i bezpieczeństwa. Skoczyć na głęboką wodę, ZAUFAĆ SOBIE! I Canfieldowi! I znów sobie! Byle nie całemu światu, który mówi: o s z a l a ł a ś!! 
zdjęcie z sieci

No i ja skoczę. Jeszcze nie teraz, bo dopiero dochodzę do urwiska, jeszcze mnie tam nie ma, ale dojdę niebawem i SKOCZĘ! 

Dziś właśnie czytałam o zasadzie, że sukces osiągają ci, którzy czasem złamią reguły, wyjdą przed szereg, odważą się na coś co innym nie mieści się w głowie. Autor podał kilka przykładów, kiedy goniący za swym szczęściem robili coś niewyobrażalnego, czasem na krawędzi prawa, byle tylko sięgnąć dalej, głębiej, mocniej! I im się udawało! Nie wiem co Jack ma w sobie, ale jakąś klepkę mi przestawił, coś uruchomił w mózgu, co sprawia, że nie tylko z założenia, ale naprawdę uwierzyłam, że się da. Że także MI się uda! 

Dla mnie to leap of faith. Tak jak w Far Craju 3 Jason skoczył w odmęt nieznanych wód, tak i ja muszę. Interpretowany jest jako akt wiary i oddanie się czemuś mimo braku dowodów empirycznych na sens tych poczynań. Ale... Canfield przytacza mnóstwo dowodów, więc właściwie nie ma potrzeby wierzyć w niemożliwe, bo to wszystko JEST możliwe i udowodnione, że działa! Lecz z drugiej strony, naprawdę, by przekonać mój mózg zabunkrowany w ceglanym domku OGRANICZEŃ, które sam zbudował, że wystarczy Wrecking Ball Canfieldowy i cały mur obróci się w ruinę niczym na teledysku Miley to już nie jest taka prosta sprawa! 

Póki co spisałam afirmacje na karteczkach, czując się przy tym jak dziecko z przedszkola, które wierzy w bajki albo Gwiazdora. 

LEAP OF FAITH

*Książka, o której cały tu czas pierdzielę to "Zasady Canfielda" - Jack Canfield


zdjęcie z sieci

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...